piątek, 6 czerwca 2008

As day comes and night falls for the rest of our life we'll miss y'all. And even though life must go on, we'll still mourn...

"Hey, everybody's talkin' about the good old days, right? Everybody, the good old days, the good old days. Well, let's talk about the good old days."

Zarzucam kotwice i dokuje na muślinowej wersalce. Wszystko chce zmierzać w stronę juesej, ale postękuje atmosferą scapiałych szynkowni. Nie ma sztucznych cycków, czerwonych kubków i łatwych dziewczyn bez cudzysłowów. Wymieniamy się schludnymi, grzecznymi zdaniami, polerowane meble noszą jarzmo kryształów i pożółkłych, zakurzonych książek typu "Jak hartowała się stal" czy serii z kluczykiem, a reszta jak zwykle jest milczeniem. Trzymam puszkę między kolanami kiedy próbuję zapałką przypalić Viceroya. Wszystko jest dookreślone. Wszystko zmieniło się w pjur nonsens. Obmierzłe fototapety, płyty ze "złotymi przebojami" i pocałunki za przepierzeniem, bo mieszkania są mocno akustyczne. Pluje. Mimochodem. Każdy kto kończył ciepłego Kenigera wie o co chodzi. Jednak ciągle mówię potoczyście do kogoś obok, o tym jak odkryłem swój wiek w czasie wyprawy po kiszone ogórki do piwnicy, o tym jak znalazłem pazłotka, szkiełka i kapsle, w zardzewiałej puszce po kawie z Unrry. Nas i Quan. Just A Moment. Jeszcze raz "Sam"! Proszę! Za to wszystko co było. Ale nie licz, że uleje Kenigera "za wszystkich, którzy odpadli po drodze". 1,29 to dla mnie dużo. To zawsze będzie dużo. Życie powinno być obmierzłe, płowe ale schludne. Jak miliony wegetacji w środkowo-wschodniej Europie. Jak świt żywych trupów. Apokalipsa spełniona. Pokolenie Kolumbów zaczytanych w Fakcie i polewających kiełbaski na grillu Tyskim. Historia zawsze się powtarza, jak obiady wtorkowe. Jak cykl miesiączkowy. Jest nieubłagana i niesprawiedliwa. Odpluwa się swoimi wyziewami przy każdej okazji, strzepuje na nas popiół z kurewsko drogiego, kubańskiego cygara i w końcu kiepuje. Mruczę dalej o filmach Allena, Marlboro i Natalie Portman. Obserwuje życie innych, czuje się przez to niewidzialny, wszystko byłoby ok, tyle, że czasami zdarza mi się czuć. Moje, życie jest skomplikowanie nieskomplikowane. Siedzimy i oceniamy panny za barem, większość to raszple, oprócz jednej brunetki (6.9/10). Wychodząc kupujemy u niej Marlboro. Szabel ją bajeruje, ja chowam się za dystrybutorem. Most między młodością, a dorosłością spalił się niezauważenie, bez sygnału ostrzegawczego zostawił mnie w tym samym miejscu co zawsze. Łudząc oczy mglistymi zasadami, nieuchwytnymi marzeniami. Zbieram zapisane słowa, zdania, wrzucam je do słoików, przypinam szpikami do tapety, między zdjęciem Jordana z finałów 98, a wizerunkiem Jezusa. Na kratkowanych skrawkach kartek, na marginesach skryptów, na ogłoszeniach agencji towarzyskich. Kiedyś najdroższe dziwki w mieście miały być na moją wyłączność. Też śnisz czasem ten sen!? Że krzyk tłumu jest świdrujący jak nigdy, całkowicie nie poukładany, wypełniony chaosem cząsteczek powietrza, atomami spoconego wyczekiwania. Koncerty bitelsów to przy nas piknik rodzinny, kiedy wychodzimy na scenę pękają szyby, jedynie perkusista ma sie lepiej, dzięki słuchawkom na uszach, w końcu to on ma to jakoś spiąć do kupy, by miało początek, środek i koniec. Fin de siecle. Cos a'la Radio Armageddon. Zaczynamy szarpać struny, czujemy pulsujący bas, po chwili wchodzi perkusja, "podobno wszystko już było". Krzycze do mikrofony próbując przeciąć tłum na pół, pootwierać im mózgi, nasikać do kory mózgowej olejem zrozumienia. Niczego więcej. Potem się budzę. Jestem czysty, bezideowy, wyprany z pomysłów. Na obiad mam pyzy z mięsem i waniliowy budyń na deser, po nim przychodzi facet od pomiaru liczników wodnych. Mówi, że jego syn pracuje w BORze i nie ma szyi. I jak Pilch, powtarzam sobie, że jedynie myśl o samobójstwie trzyma mnie jeszcze przy życiu.

***
Nosił białe skarpetki do czarnych lakierków i ciemno - stalowego, prążkowanego garnituru. Ostatni raz miał go na sobie parę lat temu na ślubie; na rozprawę rozwodową przyszedł już w dżinsach. Jakbyś zgadł: to od żony usłyszał, że lata osiemdziesiąte wracają.
____________
/2 x Moncne/

NaS - [Street's Disciple #10] Just a Moment feat. Quan

1 komentarz:

IntrudeR pisze...

ja też nie ogarniam tego wszystkiego